Książki elektroniczne od pewnego czasu stają się coraz bardziej popularne na rynku polskim. Zdania są na ogół mocno podzielone, a między czytelnikami utworzyła się zażarta dyskusja, co wybrać. Swego czasu sama, jako miłośniczka książki „tradycyjnej”, poczynając od samego faktu obcowania z ładnym, papierowym wydaniem, a kończąc chociażby na jej zapachu, byłam przeciwna czytnikom e-booków.
Przez długi czas twierdziłam, że żadne elektroniczne urządzenie nie będzie w stanie wydobyć ze mnie prawdziwej radości czytania. Rozpatrywała przeróżne za i przeciw. Najbardziej chyba przerażała mnie cena e-booków, właściwie identyczna, jak wydanie papierowe, co wydawało jej się kompletnym absurdem (chodzi o to, że na e-booki vat wynosi aż 23%; książki normalne – 5%, dlatego mimo, że odchodzą koszty wydania, cena jest bardzo podobna). Teraz wiem już jednak, gdzie i jak wyszukiwać okazje w sklepach internetowych. Poza tym nie wiem, czy wiecie (ja nie wiedziałam), ale czytniki nie są podświetlane, dzięki czemu
a) nie męczą się oczy (czytałam mnóstwo książek na komputerze, więc jest to dla mnie ogromny plus)
b) zużywa się bateria tylko wtedy , gdy przełączamy stronę, dzięki czemu wystarczy, że ładujemy go raz w miesiącu. Dlatego, jako, że pomysł coraz bardziej mnie kusił, tym bardziej, że niektóre książki czasem ciężko znaleźć w wersji zwykłej, ostatecznie dostałam czytnik na święta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz