Okładka mnie urzekła |
Z twórczością Carole Matthews spotkałam się po raz pierwszy parę lat temu, kiedy na święta dostałam w prezencie "Klub miłośniczek czekolady". Autorka ujęła mnie wtedy niezwykłym ciepłem, klimatem i wyjątkowo lekkim piórem. I tak było także tym razem z "Moim miejscem na ziemi".
Ayesha po latach bycia maltretowaną i tłamszoną, ucieka od toksycznego męża wraz z ośmioletnią córką Sabiną. Szczęśliwie składa się, że znajdują schronienie, jednak w dość nietypowym miejscu - dach nad głową oferuje im bowiem dawny sławny muzyk, który od wielu lat ukrywa się przed światem. Wraz z nim w posiadłości mieszka przebojowa Crystal i humorzasta staruszka Joy. Ułożenie sobie życia w zupełnie nowym miejscu okaże się jednak pełne komplikacji, zwłaszcza, że mąż Ayeshy nie daje za wygraną i za wszelką cenę chce odnaleźć i ukarać żonę.
Komplet bohaterów jest dość nietuzinkowy. Wszystkie postaci są jednak napisane z rozmysłem, mają realną osobowość, a na karku noszą bagaż doświadczeń. To wszystko sprawia, że czytelnik łatwo angażuje się w wydarzenia i kibicuje bohaterom do samego końca. Ayesha, z początku zahukana i nieśmiała wreszcie zaczyna otwierać się na świat zewnętrzny. Mała Sabinka była w przeszłości świadkiem wielu traumatycznych wydarzeń i w efekcie całkowicie przestała mówić. Mieszkańcy domu są zgodni, że pomóc tu może jedynie poczucie bezpieczeństwa i miłość.
"Moje miejsce na ziemi" przypomina nieco klimatem powieść Matthew Quicka "Prawie jak gwiazda rocka", tylko jest jej bardziej dorosłą wersją.
To opowieść mądra i ciepła, która ukazuje, co jest w życiu najważniejsze.
To opowieść mądra i ciepła, która ukazuje, co jest w życiu najważniejsze.