czwartek, 4 grudnia 2014

"Papierowe samoloty", czyli niezwykła zwyczajność lat 90-tych


"Papierowe samoloty" - Dawn O' Porter

Dzisiaj cofnijmy się 20 lat wstecz. Może się to wydawać niedużo, ale różnice między światem wówczas, a teraźniejszością są kolosalne. Wyobraźcie sobie świat bez komórek i internetu. W pierwszej chwili dziwnie, ale.. znacznie prościej i nie chodzi mi tutaj o zaawansowaną technologię, ale o zwykłe relacje między ludźmi. Gotowi? To zaczynamy. 



Flo i Renee znają się nie od dziś. Przez lata chodziły do jednej szkoły, ale jako osoby o całkowicie różnych charakterach, nie poznały się bliżej. Na skutek pewnych wydarzeń los splata je ze sobą, jednak okazuje się, że prawdziwa przyjaźń jest trudniejsza niż się wszystkim wydaje. 

Bohaterki są trochę młodsze ode mnie. To czasami przeszkadza mi odpowiednio wczuć się w daną powieść, ale tym razem ta różnica wieku nie była zanadto widoczna, ponieważ dziewczyny były raczej dojrzałe jak na swoje niecałe 16 lat (mimo, że jednak wolałabym, aby były starsze metryką). Pochłaniając kolejne strony, autentycznie przejmuję się losem bohaterów, co w literaturze młodzieżowej nie jest wcale oczywiste. 

Dawno nie miałam w rękach tak miłej, ale i melancholijnej książki. Nie miłej ze względu na pozytywną i wyidealizowaną treść, bo tak  wcale nie jest, ale ze względu na ukazanie piękna przyjaźni. Takiej zwyczajnej, szczerej i bardzo ulotnej w XXI wieku. I muszę przyznać, że trochę mi smutno, kiedy czytam o takim spokojnym, beztroskim życiu, bo mam wrażenie, że coś mi umknęło. W takich chwilach buntuję się przeciwko nieustannej gonitwie: o karierę, życie, pieniądze, przeciwko rzeczom, które powinny mieć znaczenie, a nie mają. 

Pragnę papierowych samolotów - namacalnej pamiątki młodości. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz